Porachunki

Data:

autor: Michał Pudlik
ocena: 3,5/6

Czas pędzi nieubłaganie... Jeszcze kilkanaście lat temu informacja, że film wyreżyseruje Luc Besson, a w obsadzie zobaczyć będzie można Roberta De Niro, Michelle Pfeiffer i Tommy Lee Jonesa, wzbudziłaby zachwyt i niecierpliwe oczekiwanie widzów. Dziś obraz firmowany przez wyżej wymieniony kwartet przemknął przez kina niemal niezauważony, będąc po prostu jedną pozycją z wielu. Może po prostu produkcja była słabo reklamowana i posiadała zbyt małą liczbę kopii? Może krytykom i widzom umknął świetny film, okraszony wybitnymi kreacjami? Cóż, chyba jednak rzeczywistość jest bardziej brutalna, a tamte czasy minęły bezpowrotnie.

Pomysł wygląda klasycznie. FBI stara się zapewnić bezpieczne lokum skruszonemu gangsterowi i jego rodzinie. W tym celu umieszcza ich pod fałszywym nazwiskiem w małej mieścinie na południu Francji. Niestety, klimat Normandii nie wpływa kojąco na mordercze zapędy głowy rodziny. Gorzej, że takowe posiada i przeurocza żona, i dwójka latorośli. Tak więc cała czwórka załatwia swoje interesy (czyt. porachunki), używając mocnych argumentów (czyt. siły), z reguły naginając zasady (czyt. łamiąc prawo i kości). Próbuje ich kontrolować oficer FBI, ale w zderzeniu z tak „zorganizowaną” rodzinką jego wysiłki są skazane na niepowodzenie. A że w wirze namiętnego oddawania się ulubionym formom spędzania czasu państwo Blake zapominają o zachowaniu bezpieczeństwa, to rychło na ich trop wpadają rządni zemsty dawni kompani.

Całość jest bardzo smacznie przyprawiona. Urok, z jakim upiorna rodzinka przegrywa ze swymi przywarami i przyzwyczajeniami, bawi. Tym bardziej że dzieci nie ustępują ojcu gangsterowi i matce podpalaczce. Do tego przyjemnie zobaczyć duet De Niro i Pfeiffer – oboje nareszcie w formie. Także do strony realizacyjnej nie można się przyczepić: Besson żongluje gatunkami, sprawnie prowadzi fabułę, nie nuży, zaskakuje. Szkopuł w tym, że sama historyjka jest nijaka, jak potrawa przerabiana już nie raz, tylko podlana innym sosem. To sprawia, że film jest tylko niezły, miejscami dobry, ale nic poza tym.

Chciałoby się, aby dobre kino sensacyjne przeżyło renesans. By zamiast zmierzchu nastał dla niego nowy świt i czas prosperity. Tym bardziej, gdy biorą się za niego poważne nazwiska. Cieszy, że zdarzają się produkcje takie jak ta, które ogląda się z przyjemnością. Niestety mało powstaje filmów potrafiących porwać widza i zostać na długo w jego pamięci. Osobną kwestią jest pewien regres u twórcy tak ważnych filmów, jak Wielki błękit, Nikita czy Leon zawodowiec. A szkoda, bo Lady sugerowała powolny powrót do korzeni. Jednak trend słabnącej formy widać u wielu reżyserów, święcących triumfy na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Może to kwestia wypalenia, braku świeżego spojrzenia lub po prostu dobrych pomysłów? Wtedy trzeba cieszyć się z filmów typu Porachunki, bo przecież lepszy De Niro we Francji niż Oldboy w USA...

Tekst ukazał się pierwotnie w magazynie Literadar - skład popkultury (luty 2014)

Zwiastun:

Nie chcę się czepiać, ale Normandia to Francja północna.

Dodaj komentarz